Rok | Pora roku |
1990r | Jesień |
Najbardziej wysunięty na północ posterunek w Kordonie. Niewielki budynek, betonowe ogrodzenie oraz wysoka na 7 metrów metalowa wieżyczka strażnicza, w której mieści się, ledwo jeden dorosły człowiek, to jedyne konstrukcje jakie możemy tutaj ujrzeć oraz jeszcze dwa ogniska, jedno na ziemi zbudowane z beczki i starych desek oraz w jednym z pomieszczeń. Jest to miejsce często atakowane przez bandytów oraz pomniejszone pole walki, na którym często spotykają się Powinność razem z Wolnością.
Offline
Zimny jesienny wiatr targał moje włosy. Za mną posterunek wojska, dookoła same drzewa. Nie mając innego wyboru poszedłem asfaltem przed siebie. Po kilku minutach marszu na mojej drodze stanął dzik. Zatrzymałem się i powoli sięgnąłem po nóż. W myślach próbowałem zachować spokój. Zacząłem się powoli cofać w nadziei że bestia zostawi mnie w spokoju. Ta jednak zaczęła szarżować wprost na mnie. Nie miałem dokąd uciekać ponieważ za mną był posterunek, miejsce w którym na pewno nie chciałbym znaleźć. Stanąłem w miejscu, próbując uniknąć szarży.
Offline
Dzik szarżował prosto na Modera. Gdy ten odsunął się trochę w prawo, dzik popędził dalej, nie potrafiąc się zatrzymać uderzył o drzewo. Lecz chwile potem okazało się, że ten dzik nie był sam, a w stadzie. Do Modera podbiegły 3 dziki. Miał dwa wyjścia. Albo szarżować prosto na nie lub spróbować unikać ich ataków, lub szybko wspiąć się na drzewo o które uderzył i ogłuszył się poprzedni dzik.
Offline
Szybko wdrapałem się na drzewo. Wszedłem na sam czubek i rozejrzałem się. Spojrzałem na sąsiednie drzewo które było około dwa metry dalej. Doskoczę, chociaż pewnie się poobijam.- pomyślałem, sięgając ręką do torby. Wyciągnąłem kanapki, a następnie rzuciłem je na asfalt żeby odciągnąć dziki.
// Jeżeli odejdą, skacze. Jeżeli zostaną, ja też zostaje.
Offline
Dziki podeszły do kanapki. Kanapka była tak mała że nagle stado zaczęło się ze sobą bić. Moder ma szanse skorzystać z ich nieuwagi. Albo zeskoczy i ucieknie do przodu, albo zabije dziki po cichu i zyska trochę jedzenia i jeżeli się spręży, krwawą i oplutą kanapkę.
Offline
Widząc że dziki rzuciły się na przynętę przeskoczyłem na drugie drzewo. Następnie zszedłem niżej, aż byłem 2 metry nad ziemią. Jeszcze raz spojrzałem na dziki które walczą o jedną kanapkę i zeskoczyłem na ziemie. Następnie zacząłem biec bez oglądania się za siebie.
Offline
Gdy Moder biegł przed siebie nie patrząc w dół, naglę ktoś zza krzaków wysunął mu nogę. Moder przewrócił się i uderzył się o kolano. Nagle z krzaków wyszli dwaj bandyci.
- Hah... Ci idioci są tacy naiwni..
Powiedział Jeden z nich. Drugi z nich przytaknął. Bandyta podszedł do modera, chwycił go za podkoszulek i powiedział,
- Patrz Striv, złapaliśmy jakiegoś dzieciaka. Hah. Nowy w zonie?
// Może i nie powinnam się wtrącać, ale aż muszę. Kamar, to jest jego pierwsza sesja więc raczej nie można mu dawać na start uber trudnych przeciwników. Koniec końców raczej nie jeb**esz kontrolera chyba na samym południu zony dla nowego, prawda? Nie chcę by zaistniała tu sytuacja, że gracz na starcie ginie nową postacią, bo czysto takiej pierwszej sesji chyba nie ma co wykonywać. Może oczywiście sobie nabić doświadczenie jakoś, ale z uzbrojeniem o które sam prosił raczej nie przetrwa starcia nawet z największymi matołami w posługiwaniu się broni.
Tiga//
//To teraz ja coś dodam. 1. Zrobiłem z nich teraz takich bandytów jak ty zrobiłaś jednego bandyte który uciekał przed jednym chomikiem. Czyli? Czyli dałem im tylko noże a oni chcą tylko kasy. To tyle. Może byc? Jakoś nie mam pomyslu kogo mam dac mu po drodze.
Kamarov//
Ostatnio edytowany przez Tiga (06 2014 22:41)
Offline
Gniewnie spojrzałem na nieznajomych stojących naprzeciw.
- Co wam do tego? - zapytałem zdenerwowany. Nie oczekując odpowiedzi wyrwałem się i otrzepałem z ziemi.
Offline
- Heh... Striv, łapiesz? On pyta co nam do tego.
Jeden nieznajomy wyjął nóż i podstawił do szyiModera.
- Wyskakuj ze wszystkiego co masz. Ruble też na ziemie, a może cie oszczędzimy.
Moder miał trzy wyjścia, albo chwycić bandytę z nożem, szybko wygiąć mu rękę, wyjąć mu nóż z dłoni i rzucic do drugiego a potem wykończyć pierwszego, szybko zaatakować drugiego i zrobić z niego żywą tarczę lub uciec do tyłu.
Offline
Przyjrzałem się całej sytuacji. Udając przerażonego, rozmyślałem nad planem ucieczki.
Spróbuje użyć pierwszego jako 'zakładnika', następnie każe tamtemu wyrzucić broń, Kiedy ten ją odrzuci, rzucę tym pierwszym i zyskam wystarczająco dużo czasu na ucieczkę ponieważ ten pierwszy będzie podnosił się z ziemi a drugi na pewno pobiegnie po pistolet.
- Spokojnie. Już wyciągam kasę. - powiedziałem sięgając do torby po nóż.
Offline
Zadowolony bandyta odwrócił się do swojego towarzysza.
-Ha Striv, a mówiłem,że się w tej całej Zonie nieźle obłupimy? -powiedział jeden z bandytów. -Dobra,dobra -powiediał Striv -ty lepiej uważaj, żeby on niczego nie wywinął- dokończył wsadzając rękę do kieszeni. W chwili gdyż to mówił Modera zaczął wdrażać swój plan w życie. Zwinnym ruchem wyciągnął nóż z torby w tym samym czasie przyciągając bandytę wolna ręką. Następnie przycisnął mu broń do gardła, zrobił to jednak chyba trochę za mocno i polała się troszeczkę krwi. Ten drugi wyciągnął drżącą ręką Makarowa z kieszeni i pod wpływem presji wypalił w Michaela. Nie trafił go, tylko swojego kumpla, a ten kiedy dostał w kolano, odrazu krzyknął:
-Striv opanuj się!
Offline
Moder złapał mocno za rannego bandytę, który nie mógł ustać na nogach. Nie spodziewał się że przeciwnik z pistoletem postrzeli własnego towarzysza. Wziął głęboki oddech próbując się uspokoić. Po krótkiej chwili był już spokojny. Wtedy przełknął ślinę i zwróciwszy się do stojącego naprzeciw mężczyzny powiedział;
- Panie "Striv", to nie musi się tak kończyć. Puszcze pana kolegę, jak pan wyrzuci swój pistolet jak najdalej, a następnie zrobi 10 kroków w przeciwnym kierunku. Wtedy puszczę pana kolegę, i już nigdy więcej się nie spotkamy. To jak będzie? - zapytałem, udając że jest mi to obojętne. Stałem w bezruchu oczekując odpowiedzi.
Offline
Ranny bandyta wyjąkał:
-Chłopie zrób co mówi.
Cała sytuacja była bardzo napięta, stalkerzy stali tak kilka chwil.
Bandyta z pistoletem robił się coraz bardziej nerwowy,było widać jak ręce i nogi trzęsą się mu coraz bardziej.
W pewnym momencie przełamał się i szepnął niewyraźne:
-Pan Striv z nikim nie negocjuje.
Dolinę wypełniły strzały, 4 pociski leciały w stronę Robertsa,jednak żaden z nich go nie trafił, jeden jedynie omcknoł się po jego lewym ramieniu, reszta wylądowała w ciele bandyty. Striev z przerażenia upuścił broń i rzucił się na kolana. Jego kolega nie żył.
Offline
Kiedy Michael usłyszał strzały, całe życie przeleciało mu przed oczami. Wypuścił z rąk martwego nieznajomego, a ten upadł bezwładnie na ziemię. Chwilę później otrząsnął się i zdał sobie sprawę co się właśnie stało. Pod wpływem adrenaliny szybko rzucił się na pistolet, odsunął się od klęczącego bandyty i sprawdził magazynek. następnie schował pistolet i pobiegł ulicą w do przejścia na wysypisko.
//BTW Nicolas- nie powinno być Michael?
// nawyki z innej postaci. Już poprawiam.
Ostatnio edytowany przez Moder (13 2014 23:19)
Offline
Moder sprawdził stan magazynka, w Makarowie został jeden nabój. W tym samym momencie gdy chował broń, Striv złapał stalkera za nogę z całych sił jakie mu zostały i zaczął krzycze
-Nie zostawiaj mnie tu, nie potem co zrobiłem
Dopiero po tych słowach Roberts ogarnął się do reszty i zrozumiał co tak na prawdę się stało. Miał krew na rękach, mało tego, ta krew nie była jego. Bandyta krzyczał coraz głośniej, a dzień trwał, a tak naprawdę się kończył, bo słońce zaczęło się już chować za widnokręgiem. Z nocą w Zonie pojawiało się więcej mutantów, które mógłby przyciągnąć zapach krwi, szczególnie świeżej. Striv krzyczał dalej, a w magazynku został tylko jeden nabój..... jeden nabój.
Offline